środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 8


    W czasie świąt kuchnia i salon były najmniej bezpiecznymi miejscami w domu rodziny Potter. Alexandra, nie chcąc stać się ofiarą przedświątecznej gorączki matki, przemknęła na palcach przez hol i wbiegła po schodach na piętro. Odetchnęła z ulgą, kiedy udało jej się bezpiecznie dotrzeć do pokoju siostry. W domu była dopiero trzy dni, a już miała serdecznie dosyć swoich rodziców. Matki, ciągle wymyślającej im jakieś zadania do wykonania, i ojca, który ją kontrolował i karcił jak małe dziecko.

     Nacisnęła klamkę i weszła do przytulnej sypialni swojej starszej siostry. Caroline siedziała ze skrzyżowanymi nogami na łóżku. Dookoła niej leżały porozkładane książki i notatki. Najstarsza Potter miała już dwadzieścia lat i studiowała aurorystykę na Uniwersytecie Magicznym w Coventry. Alexandra z jednej strony współczuła jej egzaminów dwa razy do roku, ale z drugiej sama wiele by oddała, by od domowych obowiązków móc wymówić się nauką.

     - Wymieniłaś? - spytała Caroline, patrząc na siostrę. Czarnowłosa skinęła głową i z wielkiej torebki przewieszonej przez ramię wyjęła zapakowany w szary papier pakunek.

     - Był ostatni. Założę się, że po świętach połowa dzieciaków z Hogwartu będzie miała takie.

     - Rodziców połowy dzieciaków z Hogwartu nie stać na taki drogi prezent. Pokaż. - Rudowłosa wyciągnęła rękę, zabierając z rąk Alex prezent dla Elliota.

     Już kilka miesięcy temu dogadała się z siostrami, że kupią bratu najnowocześniejszy model aparatu fotograficznego. Zdjęcia nim robione mogły utrwalić nawet kilkuminutowe sceny, a nie, jak do tej pory, najwyżej kilkunastosekundowe. Dzień po przyjeździe z Hogwartu Leslie poszła go kupić, nie zajrzała jednak do pudełka, czy aparat aby na pewno jest koloru czarnego. Dopiero w domu okazało się, że był wściekle żółty.

     - To co, zdjęcie próbne? - spytała Caroline, patrząc w obiektyw, tym razem czarnego aparatu. Alex zapozowała uśmiechając się szeroko, kiedy nagle drzwi za nią otwarły się gwałtownie i do pokoju wszedł Elliot. Dziewczyny pisnęły, a starsza z sióstr szybko schowała aparat pod poduszkę.

     - Pukaj, idioto! - wydarła się Alex, zastanawiając się, czy brat zdążył zobaczyć prezent. Ten jednak wydawał się w ogóle niezainteresowany tym, co też siostry mogą przed nim ukrywać. Ciemny sweter miał cały oprószony mąką, a dłonie oblepione ciastem.

     - Ja z tą kobietą nie wytrzymuję. - Usiadł ciężko na fotelu pod ścianą i westchnął żałośnie. - Jesteście dziewczynami, to wy powinnyście pomagać jej w kuchni.

     - Tylko bez takich tekstów – upomniała go Alex. - To, że jesteśmy kobietami nie oznacza, że nasze miejsce jest w kuchni. Chcesz jeść ciasto, to go sobie upiecz.

     - Ja przez rok nie zjem tyle ciasta, ile jest w naszej kuchni. To jest po prostu chore. Po co nam tyle jedzenia? Zawsze zostają tego tony po świętach. I wpycha nam to później do kufrów, a co się nie zmieści, to wysyła pocztą. Ale spróbuj się tylko sprzeciwić to grozi, że nie da kasy. Ja nigdy nie będę w ten sposób szantażował swoich dzieci.

     - Ty będziesz dokładnie taki sam – stwierdziła Alex. - Już teraz masz skłonności do nadopiekuńczości i rozkazywania innym. To chyba ta odznaka prefekta tak cię zmieniła. Pójdę jednak do kuchni. Może uda mi się przekonać mamę, żeby sobie trochę odpoczęła.

     - Powodzenia – powiedzieli Caroline i Elliot jednocześnie.

     Alex poszła do swojego pokoju, gdzie zostawiła torebkę i przebrała się w stary dres. Związała włosy w kucyk i zbiegła po schodach. Przechodząc obok salonu zajrzała do niego. Na kanapie, z podkulonymi nogami, siedziała Leslie, czytając jakąś grubą książkę.

     - Buu! - zawołała tuż nad jej głową. - Gorączkę masz? Dlaczego czytasz w święta?

     Leslie jak oparzona zamknęła książkę i nakryła ją leżącą obok poduszką. Spojrzała z wyrzutem na siostrę.

     - Nie twoja sprawa. Zjeżdżaj stąd – warknęła.

     Alexandra pokazała jej język i wyszła z salonu. Chciała być miła, ale Leslie zachowała się jak zwykle chamsko. Na dodatek próbowała ukryć przed nią, że czyta książkę matki. Jakby też taką tajemnicą było, że od kilku tygodni ma fioła na punkcie Demelium. Mimo wszystko jednak Potter poczuła złość. Jej siostra znowu knuła coś i nie miała zamiaru jej w to wtajemniczyć. Najpierw zmówiła się z Nathanem i Olivierem, że nauczą się magii Demelium, żeby pokonać Slytherin. Później, zamiast pomóc jej ratować imprezę, włóczyła się po lochach. A teraz znowu coś planowała. Bystremu wzrokowi Alexandry nie umknęło spóźnienie siostry w dniu przyjazdu z Hogwartu, a rozmowa z Elliotem tylko utwierdziła ją w przekonaniu, że Leslie coś chodzi po głowie. I że to coś nabiera coraz bardziej realnych kształtów.

     Była pewna, że ma to związek z rozmową podsłuchaną przez nią w szatni po meczu kilka tygodni temu. Wiedziała również, że nie spocznie, dopóki nie dowie się, co tak właściwie Leslie i jej kuzyni robią, oraz czego już się dowiedzieli. Żeby jednak tego dokonać, potrzebowała wsparcia. Musiała stworzyć własną drużynę.

     Zanim jednak zdążyła ją skompletować w myślach, matka zapędziła ją do robienia marynaty, co pochłonęło całkiem jej myśli. Przez całe popołudnie praktycznie nie wychodziła z kuchni. Jak nie ucierała czegoś, kroiła albo mieliła, to sprzątała, układała w pojemniczkach i półkach w spiżarni. Dopiero kiedy wieczorem wrócił z pracy jej ojciec, atmosfera w domu zrobiła się mniej napięta. Ginny stwierdziła, że przygotowała dość jedzenia i pozwoliła córce pójść do siebie. Zmęczona Alex poszła do pokoju, który dzieliła z Leslie. Siostry nie było w pokoju, na jej łóżku dostrzegła za to dziwne wybrzuszenie pod kocem. Kiedy zajrzała pod niego okazało się, że leży tam schowana książka, którą wcześniej widziała w rękach Leslie.

     Alexandra szybko ją przekartkowała, szukając jakichś śladów. Żadna jednak strona nie wyglądała na szczególnie zniszczoną, poplamioną lub pogiętą. Już miała zrezygnowana pójść się kąpać, kiedy w oczy rzucił jej się jeden z początkowych rozdziałów, opisujący pewne stare domostwo czarodziei.
Jesteś wariatką, Leslie – mruknęła pod nosem i odłożyła książkę. Nie mogła uwierzyć, że siostra planuje wybrać się do Wolf's Lair.

***

     Godziny dłużyły się niemiłosiernie. Leslie co chwila zerkała na zegarek by sprawdzić, czy to już pora. Nie mogła nastawić budzika, bo zbudziłby on śpiącą obok Alexandrę, i wtedy cały plan spaliłby na panewce, dlatego też całą noc musiała czuwać. Wbrew własnym obawom, wcale nie chciało jej się spać. Poprzedniego dnia ciągle się obijała i prawie nic nie robiła, nie zmęczyła się więc tak jak jej rodzeństwo, tyrając w kuchni. Dlatego, kiedy wreszcie zegarek pokazał czwartą rano, rześko wyskoczyła z łóżko, porwała ubrania leżące na krześle i zakradła się do łazienki, ani razu nie ziewając.

     Opłukała twarz zimną wodą, by się otrzeźwić, i wciągnęła przez głowę gruby, zielony sweter. Na stopy włożyła trzy pary skarpet, a wokół szyi okręciła szalik Elliota, który ten wkładał zawsze na zimowe zajęcia opieki nad magicznymi stworzeniami. Opatulona od stóp do głów, przejrzała się w wielkim lustrze.

     Miała zarumienione policzki i błyszczące z podniecenia oczy. Mimowolnie uśmiechnęła się na ten widok. W wielkiej czapce opadającej jej na oczy i kolorowych rękawiczkach, wyglądała jak dziecko, które wybiera się na sanki.

     Na tę myśl posmutniała odrobinę. Co ona wyprawia? Dlaczego tak się uczepiła myśli o magii Demelium? Chciała wygrać puchar quidditcha, to oczywiste. Ale czy naprawdę była gotowa użyć czarnej magii, by pokonać Ślizgonów?

     Za późno na zastanawianie się – powiedziała do swojego odbicia w lustrze. Zgasiła światło i wyszła na korytarz, przewieszając przez ramię czarny plecak. Po cichu zeszła na dół i otwarła drzwi, nasłuchując, czy nikt się nie obudził. Kiedy upewniła się, że wszyscy śpią, wyszła z domu i biegiem ruszyła w dół ulicy. Śnieg tłumił jej kroki, ale też ją spowalniał. Nim dotarła na miejsce, dyszała jak po wyjątkowo ciężkim treningu.

     W ciemnej uliczce za księgarnią czekał na nią Nathan. Miał na sobie długą, ocieplaną szatę czarodzieja. Leslie pożałowała, że sama nie wpadła na ten pomysł. Matka miała w szafie magiczne szaty, które dostosowywały swoją temperaturę do temperatury otoczenia. Popatrzyła z rezygnacją na swoją starą już, puchową kurtkę, która ciasno opinała jej biodra.

     - Gotowa?

     Potter kiwnęła głową i chwyciła kuzyna za rękę. Chwilę później teleportowali się.

***

     Wendy rozejrzała się z paniką w oczach po otaczającym ją ciemnym lesie. Słońce wstało już dobre dwie godziny temu, ale tutaj, między posępnymi, wiecznie zielonymi świerkami i jodłami, panował mrok. Leżący między drzewami śnieg sięgał dziewczynie ponad kolana, wsypując się do wysokich, szarych kozaków, a spadające z gałęzi mokre grudy wpadały jej za kołnierz.

     - Alex, wracajmy. Nigdy nie znajdziemy w tym lesie żadnych ruin. Na pewno przysypał je śnieg i zarósł dziki bluszcz. Jeśli zahaczymy o jakieś pędy, możemy połamać nogi.

     Czarnowłosa jednak nie słuchała. Z uporem przedzierała się przez las, idąc cały czas w jednym kierunku, oświetlając sobie drogę różdżką.

     - Wolf's Lair musi być gdzieś tutaj! Nie możemy się teraz poddać.

     - Naprawdę uważam, że powinnyśmy wracać. Rodzice na pewno zauważyli, że nas nie ma. Alex, proszę, wracajmy.

     - Chcesz, to wracaj. Ja nie mam zamiaru, dopóki nie znajdę ruin. - Nagle odwróciła się, świecąc niebieskim światłem z różdżki Wendy po oczach. - Leslie i Nathan mogli się teleportować. Nawet jeśli nie do samego Wolf's Lair, to na pewno w jego pobliże. A to znaczy, że na pewno są już na miejscu. A może nawet w domach. Nie zamierzam być od nich gorsza. Znajdę to miejsce, choćbym miała odmrozić tu sobie tyłek i połamać wszystkie paznokcie.

     - Wiesz co, Alex? Naprawdę ci odbiło. Czy wy naprawdę całe życie musicie ze sobą rywalizować? To jest chore. Jesteście siostrami, a zachowujecie się, jakbyście były największymi wrogami. Ja nie mam zamiaru brać udziału w twoich szaleństwach. Wracam do wioski. Poczekam na ciebie dwie godziny, a później wysyłam sowę do Charlize, żeby mnie odebrała.

     Młoda Weasley odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku, z którego dopiero co przyszły. Cieszyła się, że w śniegu widać ich ślady. Sama nie wiedziała co by zrobiła, gdyby zgubiła się sama w tym wielkim lesie.

     Po kilku minutach dogoniła ją Alex. Chwyciła ją za rękę, zatrzymując w miejscu.

     - Wiesz, miałam ochotę powiedzieć ci coś niemiłego, ale się powstrzymałam.

     - Doceniam to. - Wendy popatrzyła na kuzynkę chłodnym spojrzeniem.

     - Przepraszam, po części miałaś rację.

     - Po części? W czym dokładnie?

     - Wczoraj. Napisałaś mi, że to bez sensu i że nam się nie uda. Miałaś rację. Dzisiaj nam się nie uda. Musimy się lepiej przygotować. I może faktycznie poczekać, aż śnieg stopnieje.

     Wendy zacisnęła usta w wąską kreskę. Miała ochotę zostawić Alexandrę w tym lesie. Niech sobie dalej szuka tych swoich ruin, niech snuje szalone domysły i teorie. Ona nie musiała brać w tym udziału. Nagle jej uwagę zwrócił jakiś odgłos.

     - Co to było? - Wendy zacisnęła mocniej palce na różdżce, rozglądając się dookoła. Jednak mrok panujący między drzewami nie pozwalał jej widzieć dalej niż na kilka metrów. - Jest tu kto? - zawołała.

     Nagle zza kępy obsypanego śniegiem jałowca wyszły dwie postaci, przyświecając sobie zapalonymi różdżkami.

     - To chyba jakieś żarty! - krzyknęła mniejsza z nich, w której Weasley rozpoznała Leslie. - Co ty tutaj robisz, Alex?! I jeszcze przeciągasz na swoją stronę Wendy.

     Drugim z przybyszów okazał się Nathan. Chłopak dźwigał pod pachą, sądząc po kształcie, jakąś deskę zawiniętą w stare, butwiejące płótno.

     - Nie powinnyście były przychodzić tu same. W razie niebezpieczeństwa nie mogłybyście się nawet teleportować.

     - No i co z tego? Co cię to w ogóle obchodzi? - Alexandra rzuciła mu wyzywające spojrzenie. - Tak samo jako wy, my też mamy prawo tu być.

     - Hm – wtrąciła rudowłosa. - Tak właściwie, to nikomu nie wolno tu być. Ministerstwo zakazało zbliżać się do miejsc dawnych bitew czarodziei, ze względu na echa starych zaklęć.

     - Widzisz? Ona wcale nie chciała tu przychodzić. Powinnyście obydwie zostać w domu. Dlaczego ty zawsze starasz się mnie prześcignąć?

     Alex zacisnęła usta, a jej oczy ciskały gromy. Trudno jej było to przyznać, ale Leslie miała rację. Starsza z sióstr zawsze była uważana za tę ładniejszą i słodszą z bliźniaczek, była bardziej popularna, miała więcej przyjaciółek i wielbicieli. Ale były takie rzeczy, w których to Leslie górowała, jak na przykład latanie na miotle, transmutacja czy właśnie wymykanie się z domu nad ranem. Alex zawsze wtedy stawała do walki, ze wszystkich sił starając się przebić siostrę. Nigdy jej się to jednak nie udawało.

     - A dlaczego ty zawsze mnie od wszystkiego odsuwasz? - W oczach Alexandry błysnęły łzy, kiedy odwróciła się i ruszyła przez las w kierunku wioski. Leslie popatrzyła na nią zdziwiona. Lubiła droczyć się i rywalizować z siostrą. Dla niej to była dobra zabawa, przygotowanie do prawdziwych walk, które czekały na nią w dorosłym życiu. Nigdy nawet do głowy jej nie przyszło, że Alex może czuć się z tego powodu odrzucona. Harriet tak, to było w jej stylu. Ale nie popularna i przebojowa Alexandra.

     - Alex, przepraszam. Ja... nie miałam pojęcia, że chciałaś.

     - Chciałam. Zawsze chciałam. Ale co ciebie to obchodziło?

     Starała przypomnieć sobie, jak zła była kilka minut temu, smutek zastąpić wściekłością, żeby tylko się nie rozpłakać. Nagle poczuła, że ktoś podchodzi do niej od tyłu i obejmuje ją.

     - Chcesz? – usłyszała przy uchu szept Leslie. - Pokażę ci co ja i Nathan znaleźliśmy w ruinach. Spodoba ci się.

***

     Irma z rozbawieniem wpatrywała się w brata. Przez cały obiad Nathan kasłał, chrząkał i stukał szklanką w stół, żeby zwrócić na siebie uwagę Oliviera. Blondyn jednak uparcie go ignorował. W ogóle nie patrzył w tę stronę wielkiego stołu, gdzie siedział Fred z rodziną. Rozmawiał z Myronem, mężem swojej najstarszej siostry, i Elvirą, która opowiadała o swojej wizycie we Francji i egzaminach klasyfikujących w Beauxbatons.

     - Pokłóciliście się? - spytała w końcu Irma szeptem.

     - Nie. - Nathan wbił wzrok w resztki pieczeni na swoim talerzu.

     - No to o co chodzi?

     - Olivier po prostu stał się nagle nudziarzem.

     Dziewczyna zmarszczyła brwi. Poszukała wzrokiem Alexandry i Leslie. Siostry, o dziwo, dzisiaj świetnie się dogadywały. Siedziały z dwóch stron Elliota i cały czas robiły mu zdjęcia jego nowym aparatem. Chłopak denerwował się i próbował im go odebrać, ale siostry przekazywały go sobie z rąk do rąk za jego plecami i nad jego głową.

     Po deserze skrzaty zaczęły sprzątać ze stołu, a goście przeszli do salonu. Anabelle i Angela, dwie młode matki, zabrały swoje pociechy do ogrodu. Dołączyły do nich Claudia i Harriet, które uwielbiały bawić się z najmłodszymi członkami rodziny Weasley. Maude, niezadowolona z tego, że ona nie wzbudza już takiej sensacji, uczepiła się Irmy i nie chciała dać jej spokoju. Krukonka została zmuszona do obejrzenia stosu albumów rodziny Potter, oraz do wysłuchania, przeważnie niepochlebnych, komentarzy Maude na temat każdego zdjęcia.

     Znudzona rozglądała się po salonie, gdzie jej wujkowie i ciotki popijali wino i rozmawiali głównie o pracy. Nagle zauważyła, że w holu Nathan kłóci się o coś z Olivierem. Blondyn oparł się o ścianę i ze znudzeniem przysłuchiwał żywo gestykulującemu kuzynowi. Od czasu do czasu wtrącał coś od siebie, co jeszcze bardziej złościło bruneta. W końcu Nathan chwycił kuzyna za ramię i pociągnął za sobą w stronę schodów prowadzących na piętro.

     Irma, ciekawa o co może chodzić tym razem, zsunęła z kolan album i ruszyła w kierunku drzwi.

     - Irma! - krzyknęła za nią oburzona Maude.

     - Zaraz wracam.

     W drzwiach prawie zderzyła się z wychodzących Elliotem. Popatrzyli na siebie rozbawieni.

     - Śledzisz Nathana? - spytał chłopak.

     - A ty?

     -Skądże.

     Uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo i ruszyli po schodach. Na pierwszym piętrze znajdowały się cztery wielkie sypialnie Potterów, gabinet i pracownia krawiecka, w której Ginny projektowała nowe kolekcje do swoich butików.

     Elliot zajrzał po kolei do gabinetu i pracowni, następnie sprawdził, czy drzwi jego pokoju nadal są zamknięte. Były. Irma zapukała i ostrożnie zajrzała do pokoju Caroline oraz sypialni wujostwa – tam również nikogo nie było.

     - Oczywiście – mruknął Elliot, patrząc w stronę drzwi oblepionych naklejkami ulubionych zespołów muzycznych swoich młodszych sióstr. Ruszył w ich kierunku i gwałtownie szarpnął za klamkę. Irma podbiegła do niego, zaglądając do środka.

     Naprzeciwko drzwi, oparci o szeroki parapet, stali Nathan i Alexandra. Na krześle przy biurku przysiadła Wendy, na kolanach trzymała czerwony brulion, z którego wystawały kolorowe karteczki samoprzylepne. Leslie stała obok łóżka, zasłaniając sobą coś, w co z fascynacją wpatrywał się Olivier.
Zaskoczeni nagłym otwarciem się drzwi Gryfoni drgnęli wystraszeni.

     - Co to ma niby znaczyć?! - Jako pierwsza opamiętała się Leslie, opierając dłonie na biodrach i patrząc ze złością na brata. - Drzwi ci się pomyliły? To mój pokój! Pukaj, jeśli już koniecznie musisz wejść.

     Nathan oderwał się od parapetu, chwycił leżący na biurku niebieski koc i ruszył z nim w kierunku łóżka. Ale Irma była szybsza. Zanurkowała pod ramieniem Elliota i w kilku susach znalazła się obok brata, odpychając go z całej siły. Jej wysiłki nie zdały się oczywiście na nic. Nathan jedną ręką zasłonił jej oczy, unieruchamiając ją jednocześnie, a drugą rzucił koc na łóżko . Ale było już za późno. Irma zdążyła zobaczyć, co tam leżało.

     - Nathan, przestań! - krzyknęła Wendy.

     - Nie, nie przestanę. - Chłopak zaczął ciągnąć szamoczącą się dziewczynę w stronę drzwi. Te jednak zostały nagle zatrzaśnięte przez Elliota, który oparł się o nie z uporem wymalowanym na twarzy.

     - Żądam, żebyście natychmiast powiedzieli mi, co tu się dzieje.

     - To sobie żądaj – zadrwiła Leslie. - Nic nie musimy ci mówić.

     - Mam tu przyprowadzić rodziców? A może od razu wysłać sowę do Ministerstwa? To coś aż cuchnie czarną magią. Nie czujecie, jak powietrze drży?

     Wszyscy popatrzyli na Elliota ze zdumieniem. Chłopak zmarszczył brwi. Już kiedy stanął pod drzwiami poczuł, jakby ktoś atakował go pędzącymi wściekle pęcherzykami powietrza. Uczucie było tak silne, że sprawiało mu wręcz ból.

     - Ja nic nie czuję – powiedziała Wendy. - To tylko zwykły portret.

     - Wendy! - krzyknęli nagle Nathan i Leslie.

     - Dość tego. - Alex, stojąca dotąd cicho, podjęła decyzję. - Jesteśmy rodziną, nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic. Jeśli pokazaliście to mnie, Wendy i Olivierowi, równie dobrze mogą zobaczyć to Elliot i Irma.

     Stanowczym ruchem ściągnęła z łóżka Leslie koc, nie zważając na gniewne spojrzenia siostry. Na zielonej kołdrze leżała podłużna płyta z białego marmuru, poprzecinanego czerwonymi żyłkami. W dolnej części znajdowało się kilkanaście linijek wyrytego tekstu. Po krótkim przyjrzeniu mu się Elliot stwierdził, że to po staroangielsku, i że jeden z jego słowników pomógłby mu odczytań inskrypcję.

     Jednak to nie sam napis ale to, co było nad nim, przyciągało wzrok.

     - Skąd to macie? - wykrztusił Elliot, z podziwem wpatrując się w portret niezwykle bladej, ubranej w delikatną koronkową suknię, czarownicy. Długie czarne włosy spływały jej lśniącą falą na plecy, a zimne niebieskie oczy wpatrywały się w trzymany w rękach pusty, kunsztownie zdobiony puchar. Obok kobiety, na kamiennej posadzce, leżał ogromny wilk. Łeb oparł na wyciągniętych przed siebie łapach, wpatrując się czerwonymi ślepiami w stojącą w rogu obrazu klepsydrę, w której nie było ani jednego ziarenka piasku. Wielkie czarno – granatowe skrzydła miał opuszczone na bloki. - Na Merlina, to musi być..-

     - Darcy Demelium – dokończyła za niego Irma, wpatrując się w szeroką, srebrną obrączkę na palcu czarownicy.

***

     Aromat mocnej, świeżo zmielonej kawy sprawił, że Elliot szerzej otworzył oczy i ziewnął rozdzierająco. Wygrzebał się z pościeli i zszedł na śniadanie. Jego rodzina siedziała już przy stole, jedząc naleśniki z syropem klonowym, jajecznicę na boczku i musli z jogurtem.

     - Gdybym cię nie znał, synu, pomyślałbym, że dzisiejszej nocy wymknąłeś się na jakąś imprezę – stwierdził Harry Potter, patrząc z rozbawieniem na syna. - Czy to pełnia nie pozwoliła ci zasnąć?

     - Uczyłem się. - Elliot odsunął krzesło i usiadł na nim. Z wdzięcznością przyjął od Caroline kubek gorącej kawy.

     - Uczyłeś się? Przecież jest przerwa świąteczna.

     - Zapomniałem o jednym eseju. Chcę go napisać jak najszybciej, żeby zdążyć jeszcze wykorzystać te kilka dni wolnego.

     - Tak właściwie, to Elliot nie miał żadnej zaległej pracy do napisania. Wszystkie referaty i eseje skończył już dawno temu, żeby teraz mieć spokój. Prawda była taka, że od dwóch dni praktycznie nie spał, bo przetrząsał bibliotekę rodziców w poszukiwaniu jakiejś wzmianki o tym, co Nathan i Leslie znaleźli w ruinach Wolf's Lair.

     Nieruchome portrety były w świecie czarodziei rzadkością. A fakt, że namalowano go na marmurowej płycie, czynił go wręcz unikatem. Nawet gdyby nie przedstawiono na nim Darcy Demelium, piątej założycielki Hogwartu, obraz byłby wielką gratką dla historyków i poszukiwaczy skarbów.

     Jak się okazało, jego siostry zdążyły już wcześniej przetłumaczyć wyryty w kamieniu tekst. Była to lista przodków Darcy, do dziesiątego pokolenia włącznie, oprócz imion i nazwiska zawierająca ich tytuły, miejsce zamieszkania oraz liczbę posiadanych dzieci. Oprócz tego, przy każdym nazwisku, powtarzały się dwa słowa, których w żaden sposób nie mogli przetłumaczyć. Wendy wysnuła podejrzenie, że mogły to być jakieś dawno zapomniane określniki czystości krwi.

     Im dłużej Elliot wpatrywał się w płytę, tym bardziej wydawało mu się, że widział już kiedyś coś podobnego. Fakt, że pod portretem znajdowała się długa lista przodków, oznaczał, że musiało to być coś w rodzaju dokumentu, opisującego genealogię, a więc również miejsce w świecie czarodziei. A to z kolei prowadziło do podejrzeń, że sam portret również zawierał jakieś informacje o statusie i pozycji Darcy Demelium.

     - Wybieram się dzisiaj do biblioteki w centrum – powiedziała Caroline. - Jeśli masz ochotę, Elliot, zabierz się ze mną. Londyn to nie Hogwart, ale może znajdziesz coś do swojego eseju.

     - Ja też mogę iść? - spytała nagle Alex. Siostra spojrzała na nią z niedowierzaniem, ale skinęła głową na znak, że się zgadza.

     - To ja też idę – dodała Leslie, uśmiechając się szeroko. - Właśnie sobie przypomniałam, że ja też mam kilka zaległych esejów do napisania.

     - Chyba raczej kilkanaście – mruknęła Alex, popijając herbatę. Siostra zmroziła ją wzrokiem i wstała od stołu.

     To była świetna okazja, żeby poszukać czegoś o Demelium. Elliot twierdził, że znaleziony przez nią i Nathana obraz to nie jest zwykły portret, potrzebowali więc o nim jakichś informacji. A ogromna biblioteka w Londynie, gdzie dla kogoś z kartą studencką nie istniało coś takiego jak Dział Ksiąg Zakazanych, była idealnym miejsce na rozpoczęcie poszukiwań.

***

     Wielki gmach Czarodziejskiej Biblioteki Królewskiej tętnił życiem. W przestronnym holu czarodzieje mijali się w pośpiechu, taszcząc ze sobą książki, ubrani w ciężkie płaszcze i futra.

     Alexandra zamieszała swoje cappuccino i upiła łyk gorącego napoju. Spojrzała na zegarek i westchnęła ciężko.

     - Zaraz spóźnimy się na quidditcha u Rebecci. Gdzie oni są?

     Siostry siedziały w kawiarence, obserwując przez szklaną wystawę hol i dwie pary barwionych na czerwono drzwi, które prowadziły do ogromnej sali wypełnionej półkami i tysiącami książek. Jakieś trzy godziny temu weszły tam razem z Caroline i Elliotem, z silnym postanowieniem, że nie opuszczą biblioteki dopóki nie znajdą czegoś o Demelium. Brat wyśmiał ich naiwność i zniknął w dziale poświęconym sztuce.
Bliźniaczki nie uważały, żeby w obrazie było coś wyjątkowego czy tajemniczego. Argumenty Elliota po prostu do nich nie przemawiały, dlatego też zamiast dalej interesować się znaleziskiem, potraktowały go po prostu jako cenny portret i nic więcej. Okazję do przejrzenia bogatych zbiorów Biblioteki Królewskiej wolały wykorzystać w inny sposób.

     Spędziły ponad dwie godziny przeglądając książki z dziedziny historii magii, ale oprócz kilku pozycji pomocnych przy pisaniu eseju na zajęcia, nie znalazły nic. Ciężko im było przyznać się do porażki, ale żadna z nich nie miała zamiaru spędzić w bibliotece ani chwili dłużej.

     Nagle drzwi kafejki uchyliły się, i do środka wszedł Elliot. Kiwnął tylko ręką na siostry i wyszedł, by dołączyć do stojącej przy głównych drzwiach Caroline. Siostry zaczęły szybko zbierać swoje rzeczy, wymieniając między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Nie musiały nic mówić, obydwie przecież widziały.

     Elliot znalazł coś w bibliotece. I starał się to przed nimi ukryć.



__________________________________________________________

Akcja powoli, bardzo powoli idzie do przodu. Nie chcę jednak skupiać się tylko na głównym wątku, dlatego też wplatam tu tylu bohaterów z ich własnymi problemami i przygodami.
Poprzednia notka opublikowana była bardzo dawno temu. Nie oznacza to, że mam zamiar zawiesić albo porzucić tego bloga – chciałam najpierw nadrobić zaległości oraz przeczytać kilka nowych blogów, linki do których już od dawna czekają sobie na selekcję. Czy mi się to udało? Częściowo.
Zauważyłam, że coraz częściej na blogach z opowiadaniami pojawiają się zwiastuny do nich. Chyba sama wybiorę się na wycieczkę po blogach, które robią filmiki i poczytam, na czym polega zamawianie. Może znacie takie blogi? Polecacie jakieś?

Luie, dziękuję za polecenie Delirium. Książkę przeczytałam i bardzo mi się spodobała.