czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 9

   Rodzinne dramaty


Tafla wielkiego lustra zalśniła, kiedy odbił się w nim blask rzucanego zaklęcia. Czarownica uśmiechnęła się zalotnie do swojego odbicia clustrze, dotykając lekko dłonią ognistorudych włosów.

     - Caroline, jesteś już gotowa? Rodzice się niecierpliwią.

     Elliot spojrzał zaskoczony na siostrę. Dziewczyna zazwyczaj ubierała się w lniane lub wełniane spódnice, w zależności do pory roku, skromne bluzki i niewiarygodnie drogie marynarki. Dziś wyglądała jak zupełnie nie ona
.
     - Wow, wyglądasz niesamowicie. To sukienka Alexandry?

     - Nie. Dlaczego?

     - Bo ledwo ci tyłek zasłania.

     Caroline pokazała bratu język i wypchnęła go na korytarz. Chwyciła malutką torebeczkę, ostatni raz spojrzała w lustro i wyszła za nim z pokoju. Na dole czekali już gotowi do wyjścia Harry i Ginny.

     - Nareszcie. Kto to myślał, żeby córka szykowała się na sylwestra dłużej niż matka. Ślicznie wyglądasz , córeczko. - Ginny strzepnęło niewidzialny pyłek z czarnej sukienki Caroline, uśmiechając się do niej.

     - Czy ta sukienka nie jest na ciebie za krótka?

     - Nie znasz się, tato. To jest impreza. Mam iść w garniturze?

     - Nie słuchaj go, skarbie. Tata po prostu zapomniał jak to jest młodym i chodzić na szalone imprezy.

     - O, a myślałam, że w młodości tata był nudziarzem i nie chodził na żadne imprezy. Zawsze tak nam mówiłaś. - W drzwiach kuchni pojawiła się Leslie, wpychając do ust gigantyczną babeczkę. Wytarła dłonie o nogawki ciemnych dżinsów i zdjęła z wieszaka ciepłą kurtkę, unikając rąk ojca próbującego potargać jej włosy. Nie to, żeby jakoś specjalnie wiele czasu poświęciła na układanie fryzury. Uskakując do tyłu nadepnęła niechcący Alexandrę.

     - Przestań skakać jak małpa – krzyknęła jej siostra. - Ubieraj się i chodźmy wreszcie.

     Kiedy wszyscy włożyli już ciepłe okrycia, wyszli z domu i kolejno się teleportowali. Harry i Ginny na elegancki bal organizowany przez Ministerstwo, Caroline na imprezę, na której miała się spotkać ze swoimi starymi przyjaciółmi ze szkoły, a Elliot, Leslie i Alexandra, używając teleportacji łącznej, do domu wujka Billy'ego. O ile państwo Potter i ich najstarsza córka mieli przed sobą niesamowitą noc pełną wrażeń i niezapomnianej zabawy, o tyle na najmłodszych czekał nudny sylwester w gronie najbliższej rodziny. A przynajmniej tej części rodziny, która w ramach ciągle trwającego szlabanu za nielegalną imprezę (to znaczy zorganizowaną bez wiedzy rodziców i zakończoną pożarem Muszelki) z końca wakacji, nie mogli pójść na żadną imprezę u swoich przyjaciół.

     W ciemnym ogrodzie przed domem Billa i Fleur śnieg sięgał prawie do kolan. Elliot, torując sobie w nim drogę różdżką, doszedł do drzwi nawet nie zmoczywszy sobie butów. W przeciwieństwie do bliźniaczek. Godność nie pozwoliła im na skorzystanie ze ścieżki zrobionej przez brata, a że same nie znały odpowiedniego zaklęcia, musiały brnąć przez śnieg.

     Drzwi otwarła im Cornelia, ubrana w zwiewną, błękitną sukienkę i wysokie obcasy. Dziewczyna właśnie wychodziła na tę samą imprezę, na której bawiła się już Caroline.

     - Brakowało tylko was. - Uśmiechnęła się szeroko i wpuściła ich do środka. W jasno oświetlonym korytarzu walało się mnóstwo butów i rzuconych byle jak na niski stolik kurtek i płaszczy. Elliot obrzucił cały ten bałagan zdegustowanym spojrzeniem i odwiesił swój czarny płaszcz na wieszak. - O, Olivier – blondynka zwróciła się do wchodzącego brata. - Zajmij się gośćmi. I pamiętaj – nie baw się zapałkami, nie spraszaj nikogo więcej i nie pij alkoholu.

     - Jestem pełnoletni!

     - Dobrej zabawy. Ja wychodzę. Pa.

     Chłopak popatrzył na zamykające się za siostrą drzwi i wcisnął dłonie w kieszenie dżinsów. To było tak jawnie niesprawiedliwe, że aż chciało mu się wyć. Był dorosły, a rodzice i tak dali mu szlaban. Twierdzili, że póki chodzi do Hogwartu i mieszka w ich domu, ma stosować się do ich zasad.

     - Naprawdę nie będzie nikogo innego? Tylko nasza rodzina? - spytała Alex.

     - Nikogo. Rodzice zostawili skrzata-konfidenta, który ma im co godzinę wysyłać wiadomość.

     W wielkim salonie Weasley'ów, chlubie Fleur, która jego wystrój zmieniał średnio co pół roku, zebrali się prawie wszyscy młodzi członkowie wielkiej rodziny. Do Potterów podeszła Wendy, trzymając w ręku miniaturowego czarodzieja z pomarańczy.

     - Jakie to fajne – zachwyciła się Leslie. - Skąd to masz?

     - Od Harriet, przetransmutowała dużo owoców. Chodź, sama zobaczysz. - Pociągnęła kuzynkę za rękę i poszła z nią do kuchni. Po chwili Alexandra ruszyła za nimi.

     - Świetna impreza, Olivier.

     - Ani słowa. Chodźmy do gabinetu mojego ojca, Nathan ma dla nas jakąś niespodziankę.


***

   Dwóch czternastolatków skradało się na palcach, idąc ciemnym korytarzem na piętrze domu. Za każdym razem, kiedy któryś z nich głośniej stąpnął, drugi szczypał go lub uderzał pięścią, przykładając palec do ust, co w efekcie robiło jeszcze więcej hałasu niż głośniejszy krok.

     Martin wskazał palcem wąską strugę ciepłego światła, wydobywającą się zza niedomkniętych drzwi, a następnie ostrożnie podszedł do nich i oparł się tuż obok o ścianę. Jackson opadł obok niego na kolana, i z tej pozycji zajrzał do pokoju. W środku znajdowała się starsza siostra Martina, Ariana, oraz Bridget. Żadna z nich nie wybierała się na imprezę, na którą poszły Caroline i Cornelia – Ariana, ponieważ w Hogwarcie była Puchonką, a to miało być spotkanie Gryfonów, Bridget, bo nigdy nie lubiła tego typu rozrywek. Nie chcąc odgrywać roli nianiek, przeniosły się do pokoju kuzynki, gdzie mogły w spokoju porozmawiać.

     - Dziwię się, że nikt wcześniej nie wpadł na ten pomysł. Przecież to znakomity temat na powieść romantyczną – zachwycała się Bridget.

     Martin przechylił głowę na bok i zajrzał do środka, jednocześnie kopiąc niechcący Jacksona. Ten syknął zaskoczony i oddał kuzynowi. Przez chwilę wydawało im się, że dziewczyny ich usłyszały i zaraz zrobią im awanturę o podsłuchiwanie. Te jednak zajęte były rozmową i niczego nie zauważyły.

     - Nie do końca o to mi chodzi. Nie chcę zmieniać historii. Dla mnie liczy się to co było naprawdę. Nie chcę snuć domysłów, czy ona naprawdę kochała Draco, czy tylko zastąpił on pustkę po śmierci Corbina. Wydaje mi się, że ona sama tego nie wiedziała. Była taka zagubiona, że momentami sama nie wiem co czytam.

     - Jej pamiętnik musi być bardzo poruszający.

     - O, tak. W końcu nie miała się komu wygadać, od wszystkich się odwróciła. A tyle się działo, że nie mogła wszystkiego dusić w sobie.

     Nagle Jackson, któremu zdążyły już zdrętwieć nogi, poczuł, że ani chwili dłużej nie wytrzyma w tej pozycji, runął do przodu, uderzając boleśnie głową w drzwi i wpadając do pokoju. Zaskoczona Bridget krzyknęła, oblewając się winem, natomiast Ariana zerwała się na równe nogi i podeszła do leżącego na podłodze Gryfona, ciągnąc go za koszulkę. Martin, korzystając z zamieszania, odwrócił się i popędził w kierunku schodów. Ścigał go głos siostry.

     - Martinie Victorze Weasley! Wiem, że to ty! I bądź pewien, że nie ominie cię kara za szpiegowanie mnie!

***

   Krzyki dochodzące z parteru stawały się coraz głośniejsze i przez to coraz trudniejsze do wytrzymania. Elliot już dwa razy próbował wyczarować swojego patronusa i wysłać go do salonu, za każdym jednak razem przekręcał zaklęcie i nic z tego nie wychodziło. W końcu dał sobie z tym spokój.

     Wiadomością, którą dla niego i Oliviera miał Nathan, okazały się dwie butelki ognistej whisky oraz jedna, mniejsza, z domowej roboty nalewką. Takiego specjału nawet Elliot nie odmówił, i tak oto trzy godziny później czuł, że jest kompletnie pijany.

     - Nie jest jeszcze tak źle, skoro zdajesz sobie z tego sprawę – pocieszał go Olivier. Blondyn, znając moc nalewki, zadowolił się tylko whisky, i teraz był najtrzeźwiejszy z ich trójki. - Najgorzej, jak pijany myśli, że jest trzeźwy. - Klepnął Elliota tak mocno, że ten prawie uderzył głową w biurko, przy którym siedział.

     - Zjadłbym coś – wtrącił Nathan. - Może by tak zawołać skrzata?

     - Czyś ty oszalał?! - przeraził się Olivier. - Chcesz, żeby nagle wpadli tu moi rodzice? Już całkiem ci odbiło
.
     - Ale kiedy ja naprawdę muszę coś zjeść – upierał się brunet. - Elliot, może być tak coś przyniósł? Siedzisz najbliżej drzwi.

     - Dobry pomysł. I przy okazji ucisz Elvirę, bo już nie mogę słuchać jej wrzasków. To jednak był zły pomysł, żeby zostawiać im w lodówce piwo. Zapomniałem, że jak wypije, to robi się jeszcze bardziej cięta na Harriet.

     - Elliot, zostałeś przegłosowany. Idziesz po jedzenie.

     - Ja chcę makowiec, gruszki w syropie i... I jeszcze kawałek, albo lepiej dwa, ciasta czekoladowego – wyliczył Olivier.

     - Mnie obojętne, co będę jadł. Byle szybko, bo mój żołądek zaczyna pożerać sam siebie.

     Elliot wziął głęboki oddech i wstał z fotela. Stał przez chwilę nieruchomo czekając, aż pokój przestanie wirować, po czym ruszył w kierunku drzwi.

     Najbardziej obawiał się schodów. Gdyby potknął się i spadł z nich, chyba spaliłby się ze wstydu. Przytrzymując się kurczowo poręczy, schodek za schodkiem, zszedł wreszcie na dół, w sam środek babskiego piekła.

     Na brzegu kremowej kanapy, zakrywając twarz dłońmi i szlochając rozpaczliwie, siedziała Harriet. Irma obejmowała ją ramionami od tyłu, rzucając wściekłe spojrzenia Claudii, która, cała zalana łzami, nawet nie próbowała bronić się przed słownymi atakami Alexandry i Leslie. Stojąca obok bliźniaczek Wendy wyglądała na kompletnie przerażoną i rozdartą. Zauważając Elliota, rzuciła mu zrozpaczone spojrzenie.
Chłopak zdziwiony zmarszczył brwi i poszukał wzrokiem Elviry. Stała z dala od reszty, z rękoma założonymi na piersi. Zagryzała wargi i patrzyła na siostrę, jak gdyby zaskoczona jej rozpaczą. Widząc, że Elliot na nią patrzy, prychnęła i wyszła z salonu. Po chwili dało się słyszeć głośny huk zamykanych drzwi wejściowych. To na chwilę uciszyło panny Potter.

     - Jedna poszła. Może ty też do niej dołączysz, Claudio? - warknęła Alexandra.

     - Nie jesteś tu już mile widziana – dorzuciła Leslie.

     - Harriet, proszę, daj mi wytłumaczyć – zrozpaczona Claudia zwróciła się do łkającej Ślizgonki. - Jesteśmy prawie jak siostry, proszę, wysłuchaj mnie.

     - Nie, Claudio. - Irma wbiła w kuzynkę twarde spojrzenie swoich ciemnych oczu. - Siostry nie robią sobie czegoś takiego. Nie odbijają sobie chłopaków. Już nie jesteś nasza rodziną.

     Elliot zmartwiał, słysząc ten wyrok z ust łagodnej i wyrozumiałej Irmy. Mając trzy siostry, wciąż nie znał się kobietach, nie rozumiał więc dlaczego ta zdrada tak bardzo zabolała jego kuzynki. Na widok zrozpaczonej Claudii krajało mu się serce. Czuł wyrzuty sumienia, że nie rozwiązał tego problemu wcześniej, kiedy tylko się o nim dowiedział. A teraz, w jakiś sposób, zapewne za sprawą Elviry, prawda wyszła na jaw.
Czując, że od tego wszystkiego zaczyna mu być słabo, osunął się po ścianie i usiadł na podłodze. W tej pozycji zastały go Bridget i Ariana, które kilka chwil później postanowiły wreszcie interweniować.

     - Elliot! - krzyknęła zdumiona Bridget. - Ty jesteś pijany!

     - Obawiam się, że tutaj mamy większy problem – zauważyła Ariana, ogarniając wzrokiem salon.

     - Powodzenia życzę – mruknął Elliot i pozwolił swojej głowie opaść. Chwilę później już spał.


----------------------------------------------------

Nie było mnie tak strasznie długo, że sama już zapomniałam co było w ostatnim rozdziale. Zaczęłam już nadrabiać zaległości na blogach, które kiedyś czytałam. Okazuje się, że Wy nie próżnowałyście tak jak ja.
Z okazji powrotu zrobiłam nowy szablon. Podoba się? Mnie bardzo, choć może trochę za dużo napisów. Nie bardzo pasuje na razie do akcji, ale mam napisane już kilka rozdziałów na przód, więc wiem, ze za kilka notek będzie idealny.
Nad css'em siedziałam prawie trzy godziny. Mam nadzieję, że teraz jest już wszystko dobrze. Piszcie jednak, gdybyście zauważyły jakieś przeskakujące linki czy dziwnie zagubiony napis "menu", który gdzieś mi się zagubił podczas ustawiania szablonu.