piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 11

     Zguba

Kradzież była wtedy, kiedy właściciel danej rzeczy za nic by się z nią nie rozstał. Kiedy jednak było się pewnym, że i tak by się to dostało, śmiało można było to zabrać.

     Po prostu wziąć, nie ukraść.

     W ten sposób usprawiedliwiając własne zachowanie, Maude wspięła się po schodach i weszła do sypialni Gryfonów z czwartego roku. Jako pierwszoklasistka miała najmniej lekcji z całej swojej rodziny, z powodzeniem mogła więc, bez obaw, że ktoś ją na tym przyłapie, przeszukiwać sypialnie bliźniaczek, swojego brata i Martina w poszukiwaniu smakołyków. Sama nie traciła na słodycze ani  knuta, a zawsze miała ich całkiem spory zapas.

     Tym razem polowanie udało jej się wyjątkowo dobrze. Jej matka i ciotki dały swoim pociechom takie ilości ciasta, cukierków i ciasteczek, że ledwo to teraz dźwigała po schodach. Właściwie, to wystarczyłoby jej już to, co wygrzebała w kufrach Elliota i Nathana, nie mogła jednak odpuścić pysznej szarlotce ciotki Amber, której spory zapas z pewnością dostał Martin.

     W sypialnie chłopaka panował idealny porządek. Nie to co w dormitorium siódmoklasistów, którzy w ciągu jednej nocy narobili takiego bałaganu, że biedne skrzaty będą to sprzątały przez pół dnia. Dziewczynka z zadowoloną miną podeszła do stojącego w nogach łóżka kufra i podniosła wieko. Jak się okazało, Martin zdążył się już rozpakować i w środku były tylko jego ubrania. Zamknęła więc kufer i uważnie rozejrzała się po komnacie.

     Na stoliku nocnym leżał zwinięty w kulkę szary papier do pakowania żywności, a obok niego stał termos – zapewne z kompotem śliwkowym. Maude w kilku susach znalazła się obok łóżka i zajrzała do małej szafeczki. Oczy jej się zaświeciły na widok stosu paczuszek, ułożonych w równy stosik. Zgarnęła dwie z nich, a po namyśle wyciągnęła dłoń po jeszcze jedną.

     Nagle jej wzrok padł na gruby błękitny zeszyt, ze złotymi literami tworzącymi na okładce napis „pamiętnik”.Obejrzała się przez ramię, czy aby na pewno nikogo nie ma, i wyciągnęła znalezisko z szafki. Była pewna, że to Martin pisze pamiętnik, i miała nadzieję znaleźć w nim coś, co pozwoli jej później dręczyć, a może nawet szantażować kuzyna. Kiedy jednak zajrzała do środka od razu zorientowała się, że nie jest to pismo Martina.

     Delikatne i pochyłe linijki musiała zapisać jakaś dziewczyna. Tak samo jak dziewczyna musiała wykonać staranne szkice kwiatów ozdabiające prawie każdą stronę. Gryfonka szybko przekartkowała zeszyt do samego początku, szukając podpisu właścicielki.

     Otwarła szeroko usta, a drops, którego właśnie jadła, upadł na kamienną posadzkę i potoczył się gdzieś pod łóżko.

     Na pierwszej stronie, starannie wykaligrafowane, widniały dwa słowa.

     Hermiona Granger.

***
    Leslie z uwagą wpatrywała się w schody prowadzące do sypialni chłopców. Ze swojego miejsca pod oknem widziała je doskonale, tak samo jak dziurę za portretem oraz cały pokój wspólny. Naprzeciwko niej siedziała Wendy, zaciskając ze złości usta i co chwila rzucając jej pełne wyrzutu spojrzenia. Pióro, którym pisała wypracowanie na starożytne runy, ryło głębokie bruzdy w pergaminie, tak mocno go dociskała.

     - Wendy, daj już spokój z tą swoją złością. Przecież to nie moja wina, że Jackson i Martin zabrali Arianie ten pamiętnik.

     - Ukradli go, oni go ukradli – poprawiła ją rudowłosa, jeszcze mocniej dociskając pióro.

     - Jak zwał, tak zwał – Leslie zbagatelizowała sprawę. - Ja i moje rodzeństwo też ciągle sobie coś podbieramy.

     - To nie to samo.

     - Posłuchaj, Ariana nigdy nie pozwoliłaby nam zajrzeć do niego, gdyby wiedziała co chcemy zrobić.

     - I słusznie.

     - To już chyba przedyskutowałyśmy, prawda? Kontynuując. Chcemy ten pamiętnik tylko przeczytać. Nie mamy zamiaru sprzedać go na aukcji i zbić na nim fortuny. Kiedy już znajdziemy w nim, albo i nie, to co jest nam potrzebne, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Martin oddał go z powrotem swojej siostrze.

     Wendy westchnęła i sięgnęła do swojej torby po kolejną rolkę pergaminu. Rodzice dobrze ją wychowali, i teraz nie mogła pogodzić się z tym, że jej młodszy brat zrobił coś takiego. To było podłe i samolubne. Jak ona miała mu wytłumaczyć, że to nie był niewinny żart? Granica między byciem urwisem a zwykłym złodziejem i intrygantem była naprawdę cienka. Gryfonka obiecała sobie, że od teraz będzie zwracała więcej uwagi na zachowanie Jacksona – kto jak nie ona miał go uchronić przed wejściem na złą drogę? Szczególnie teraz, kiedy ich rodzina się rozpadała, a rodzice już prawie w ogóle nie zwracali na nich uwagi.

     - Idzie – szepnęła Leslie, pochylając głowę nad książką. W drugim końcu pokoju Alexandra też nagle zainteresowała się trzymaną w rękach gazetą, rzucając tylko jedno szybkie spojrzenie  w kierunku Martina.
Jak zwykle wieczorem w pokoju wspólnym zebrali się prawie wszyscy Gryfoni. Jak na złość, Elliot również postanowił posiedzieć dzisiaj przed kominkiem zamiast w bibliotece. I choć wydawał się nieobecny duchem, Leslie był pewna, że gdyby tylko ona i Alexandra przysiadły się do Oliviera i Nathana, czekając na Martina, jej brat od razu coś by zwąchał. Siedziała więc cichutko z boku, obserwując tylko wymianę.

     - Co on znowu kombinuje? - mruknęła sama do siebie, kiedy zobaczyła, że Olivier z wściekłą miną wywleka kuzyna z pokoju wspólnego.

     Wendy obróciła się zaciekawiona na krześle, marszcząc brwi. Czyżby jej rozmowa z Jacksonem przyniosła jakieś efekty? Może chłopcy jednak postanowili naprawić swój błąd i odesłali pamiętnik Arianie?

     Nathan kiwnął nieznacznie głową bliźniaczkom i ruszył ku dziurze za portretem. Leslie szybko porzuciła podręcznik do eliksirów i prawie pobiegła za nim. Zaczekała chwilę na korytarzu na siostrę, i razem ruszyły po schodach w dół.

     - Co się stało? - spytała Alex, kiedy dogoniły Nathana.

     - Ten idiota zgubił pamiętnik – mruknął Gryfon, przepuszczając je w drzwiach.

     W pustej klasie, w której Gryfoni nieraz ćwiczyli zaklęcia po zajęciach, byli już Olivier i Martin.

     - Gdzie pamiętnik? - spytała od progu Leslie. - I nawet nie próbuj podnosić teraz ceny.

     - Nie mam go, zniknął – powiedział zrozpaczonym głosem Martin. - Zostawiłem go w sypialni, rano jeszcze był. A teraz go nie ma.

     - Może Jackson go ma? - zasugerował Nathan.

     - Nie, na pewno nie. Wendy zrobiła mu taką awanturę, że powiedział, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. - Martin zrobił żałosną minę. - Żałuję, że w ogóle pomyślałem o czymś takim. Ten pamiętnik jest przeklęty. To na pewno duch Hermiony po niego przyszedł.

     Leslie poczuła na plecach zimny dreszcz. Ale ten Martin był głupi. Co ducha może obchodzić co się dzieje z jego pamiętnikiem? Jej to nie mogło już w żadne sposób zaszkodzić, nie miała powodu, żeby interweniować w działania żywych.

     - Znajdź go, po prostu go znajdź – powiedział Olivier.- To tylko zwykły zeszyt, na pewno gdzieś jest. Może któryś z twoich współlokatorów go wziął? Przeszukaj dormitorium swoje i Jacksona, znajdź go. Nie muszę ci chyba mówić, że jeśli znajdzie go ktoś postronny...-

     - Elliot, na przykład – wtrąciła Alexandra, na co Martin zbladł gwałtownie.

     - ...będziesz miał kłopoty – dokończył blondyn.

***

    Zazwyczaj wieczna ciemność panująca w pokoju wspólnym Slytherinu strasznie przeszkadzała Harriet, tym razem jednak cieszyła się, że do komnaty nie wpada ani jeden promyk słońca. To byłoby okropne patrzeć na słońce, kiedy w środku czuje się tylko mrok.

     Ślizgonka nie mogła pozbyć się uczucia beznadziei, które opanowało ją pamiętnego wieczoru w domu wujka Billa. Kiedy Elvira wykrzyczała jej w twarz, że nawet jej własny chłopak nie potrafi jej powiedzieć prawdy o nim i Claudii, cały świat jej się zawalił. Miłość Jeremy'ego, jego przywiązanie i zaufanie, którym go darzyła, były jednymi z niewielu rzeczy, których była pewna. A teraz okazywało się, że cały czas była okłamywana i zdradzana.

     Gdyby to jeszcze była jakaś inna dziewczyna, Melanie, na przykład. Łatwiej byłoby jej zrozumieć i wybaczyć. Panna Margolis potrafiła każdemu zawrócić w głowie. Świętego zmusiłaby do grzechu. Ale Claudia? Jej cicha i potulna kuzynka? Blada kopia swojej starszej siostry, nie mająca prawie nigdy własnego zdania, zawsze stojąca z boku i tylko przyglądająca się życiu innym? Czy to była jakaś zemsta?

     Harriet nie mogła iść na zajęcia. Nie mogła spojrzeć w oczy Jeremy'emu, słuchać jego przeprosin. Bała się rozmowy z nim i odkładała ją tak długo, jak tylko mogła. Nie chciała wtedy płakać. Chciała sobie najpierw wszystko spokojnie poukładać w głowie, a później rzeczowo i możliwie jak najmniej emocjonalnie oficjalnie z nim zerwać. Przez Karę i Charismę przekazała mu tylko wiadomość, że wie o wszystkim i żeby nie ważył się nawet próbować z nią kontaktować.

     Chłopak oczywiście nie posłuchał i tylko dzięki uporowi Kary udało się go odegnać spod drzwi ich dormitorium.

     Teraz siedziała przed dającym przyjemne ciepło kominkiem, otulając się ciepłym swetrem i starając się powstrzymać płynące łzy. Z marnym skutkiem.

     Nagle usłyszała, że otwierają się drzwi prowadzące do korytarza z dormitoriami dziewcząt. Szybko obejrzała się przez ramię, ocierając twarz z łez.

     - O, nie wiedziałam, że jest tu ktoś jeszcze – powiedziała na jej widok Ayanna.

     Dziewczynka uśmiechnęła się i już chciała wrócić do pokoju, kiedy zobaczyła, w jakim stanie jest Harriet.

     - Wszystko w porządku?

     - Tak, pewnie – Weasley uśmiechnęła się niemrawo, na powrót odwracając się w kierunku kominka.

     Ayanna wahała się przez moment, aż w końcu powoli podeszła do starszej koleżanki. Usiadła obok niej na dywanie, kładąc sobie na kolanach książkę z jakimiś baśniami, i delikatnie dotknęła dłoni Harriet.

     - Kiedy mojej matce przytrafiło się coś takiego, udawała, że nic się nie stało – powiedziała cichutko. - Nie zrobiła mu żadnej awantury, nic nie powiedziała mnie ani Marschallowi. Wszyscy o tym wiedzieli i mówili o tym – nasza rodzina, sąsiedzi, służba. Tylko ona milczała. - Harriet popatrzyła załzawionymi oczami na młodszą dziewczynę, nie do końca pojmując, co ona do niej mówi. - A później odeszła. Wyjechała na dwa miesiące, zostawiła nas.

     - Twoja matka? - spytała, przypominając sobie historię, o której głośno było kilka lat temu.

     Ayanna pokiwała głową, uśmiechając się lekko.

     - Uciekła, bo nie miała na tyle odwagi, żeby powiedzieć, że nie zgadza się na coś takiego. Kiedy wróciła, było tylko gorzej. Obydwoje udawali, a w końcu zmusili też do tego mnie i mojego brata. Nawet kiedy się rozwiedli mówili tylko o tym, że nie mogą się już porozumieć. Ani razu nie użyli słowa „zdrada”.

     - Po co mi to mówisz?

     - Milczenie to przyzwolenie. Ucieczka niczego nie rozwiąże. Wiem, co się stało. Cały Slytherin już chyba wie. Ale to przecież nie twoja wina, nie ty powinnaś się ukrywać. Jeremy musi wiedzieć co czujesz. I Claudia. I twoja siostra.

     - A co Elvira ma do tego?

     Ayanna tylko uśmiechnęła się smutno i objęła Harriet.

     - Chcesz być skłócona z całym światem? Jeśli nie, to zacznij wreszcie działać.

     - Nie chcę ich znać. Jeremy'ego i Claudii.

     - Więc im to powiedz. Wykrzycz im to w twarz. Nie pozwól, żeby czas zrobił wszystko za ciebie. Nie pozwól im zapomnieć o wszystkim.

     Harriet pociągnęła jeszcze kilka razy nosem i odsunęła się od Ayanny. Zabini miała rację – jeśli nic nie zrobi, Jeremy i Claudia po prostu zapomną. Wszyscy zapomną, tylko nie ona. Musi im powiedzieć, jak się czuje. I skończyć z nimi, po prostu się od nich odgrodzić.

     Ale czy będzie potrafiła?

***

    Wendy właśnie kończyła pakować książki do swojej torby, kiedy do pokoju wspólnego weszły Leslie i Connie, wracające z wieczornego biegu. Młodsza z dziewczyn pożegnała się i poszła do swojej sypialni.

     Potter podeszła do stolika, przy którym stała Wendy, i opadła na krzesło.

     - Teraz, kiedy znalezienie Demelium znowu wydaje się nierealne, muszę chyba jeszcze więcej ćwiczyć.

     - Nie wierzę, że ktoś go ukradł. Jaki Gryfon byłby do tego zdolny? - Wendy pokręciła głową. Przez cały wieczór rozglądała się po pokoju wspólnym przypatrując wszystkim obecnym, w jednym z nich próbując rozpoznać złodzieja.

     Kiedy Leslie powiedziała jej, że pamiętnik najprawdopodobniej został skradziony, nie mogła w to uwierzyć. To było potworne, żeby w wieży Gryffindoru doszło do czegoś takiego.

     - Łatwo przyszło, łatwo poszło. Jeszcze dwa dni temu nie mieliśmy pojęcia o istnieniu tego pamiętnika, więc dzisiaj możemy o nim zapomnieć – stwierdziła Leslie, ziewając rozdzierająco. - Lecę z nóg. Idziemy spać?

     Wendy pokiwała głową i podniosła swoją torbę. Ruszyła za kuzynką w kierunku schodów. Nagle zauważyła, że w głębokim fotelu siedzi jakaś mała postać, z twarzą na pół ukrytą za wielką książką.

     - Maude? - zdziwiła się. - Dlaczego jeszcze nie śpisz? Wiesz, która to godzina?

     - Spokojnie, już kończę. Przeczytam jeszcze kilka stron i kładę się spać. - Dziewczynka obrzuciła kuzynki szybkim spojrzeniem i na nowo zagłębiła się w lekturze.

     Wendy wzruszyła ramionami i weszła po schodach.

     Kiedy na piętrze trzasnęły drzwi od sypialni szóstoklasistek,  blondynka zerwała się z fotela, wyciągając spod poduszki kawałek pergaminu i przybory do pisania. Przysuwając sobie lampę szybko nagryzmoliła kilka zdań i zwinęła wiadomość w rulonik. Swoje rzeczy położyła w fotelu i nakryła je poduszką, a sama wymknęła się na korytarz.

     Pędząc na złamanie karku ruszyła w kierunku sowiarni, nie mogą przestać się uśmiechać.

***

    Elliot z niepewną miną wpatrywał się w rzędy książek. Znajdował się dziale „Magicznych chorób” i nie był pewien, czy da radę to zrobić. Na pewno chciał wiedzieć? Czarno na białym przeczytać o tym, czego teraz mógł się tylko domyślać?

     Zgodnie z  własnymi obawami intensywne ćwiczenia, by zmienić się w zwierzę, wyrządziły mu krzywdę, czuł to, chociaż ani Spencer ani Calvin, na jego uporczywe pytania, czy aby nic się w nim nie zmieniło, nie odpowiadali twierdząco pocieszając go, że przecież dopiero zaczęli i to normalne, że mu jeszcze nie wychodzi.

     Ale Potter starał się nie dołować.  Nie mógł cofnąć tego, co już się stało, ale na pewno mógł jakoś zapanować nad tym, co go jeszcze czekało. Musiał istnieć jakiś sposób, i na pewno opisano go w jednej z tych książek.

     Nagle chłopak poczuł, jak ktoś z całej siły popycha go na regał. Uderzył w niego boleśnie łokciem, zrzucając kilka książek na ziemię. Syknął, kiedy poczuł, jak czyjaś różdżka wbija mu się tuż poniżej szczęki.

     - Ostrzegałem, żebyś się nie wtrącał. Nie zrozumiałeś czegoś? - warknął Ślizgon, z całej siły zaciskając dłoń na swetrze Elliota.

     - Jeremy – powiedział tamten czując, że nie może przełknąć śliny. Szarpnął się, próbując się uwolnić, ale uchwyt Jeremy'ego był zaskakująco silny.

     - Ja rozumiem, że takie kujony jak ty nie mają własnego życia, ale to jeszcze nie powód, żeby wtrącać się do życia innych. Ale ja cię już nauczę, żebyś trzymał się ode mnie z daleka. - Ręka trzymająca różdżkę cofnęła się odrobinę, jak gdyby przygotowując się do rzucenia czaru.

     Elliot wstrzymał oddech, gorączkowo starając się wymacać we własnej torbie magiczny patyk. Jego ruchy były jednak ograniczone i nie mógł sięgnąć na samo dno. Jeszcze chwila, a Ślizgon uderzy w niego zaklęciem, a on nawet nie może się obronić. Gdyby tak znał magię Demelium! Gdyby umiał czarować bez różdżki. Wtedy już nigdy żaden typ pokroju Harmony'ego nie mógłby mu zagrozić.

     - Zostaw go, Jeremy – zza regału wyszła nagle Kara. W wyciągniętej przed siebie ręce trzymała pewnie różdżkę. - Powiedziałam, zostaw go – powtórzyła z uporem.

     - Nie wtrącaj się, Kara – Jeremy nie zwróciła na nią większej uwagi. - To sprawa między mną a nim.

     - Slytherin traci przez ciebie dziesięć punktów – powiedziała chłodno. - Jeśli nie opuścisz różdżki, będę musiała cię ogłuszyć.

     - Co?! - chłopak z wyrazem ogromnego zaskoczenia na twarzy obrócił się w kierunku koleżanki. - Odejmujesz punkty własnemu domowi?!

     - Przynosisz ujmę naszemu domowi. Opuść różdżkę.

     Jeremy zacisnął usta i ponownie wycelował w Elliota, teraz już jednak z mniejszą pewnością siebie.

     - Kolejne minus dziesięć punktów dla Slytherinu.

     Ślizgon żachnął się i wreszcie schował różdżkę. Rzucił pełne pogardy spojrzenie Karze i wycofał się, na odchodne popychając Elliota. Chłopak znowu się zatoczył, a na ziemię posypały się kolejne książki.

     - Nic ci nie jest, Potter? - spytała Ślizgonka, obrzucając go uważnym spojrzeniem.

     - Nie, wszystko w porządku. - Potter poprawił sweter i rozmasował bolący łokieć.

     - Jeremy to palant, nie powinien był atakować prefekta.

     - Hm – mruknął Gryfon. Było mu strasznie głupio, że musiała go ratować dziewczyna. I to na dodatek Ślizgonka! Przecież sam był prefektem, powinien mieć jakiś posłuch w szkole. A tymczasem co? Był zwyczajną ofiara losu, jego siostry miały rację.

     - Ok, to ja spadam. Uważaj na siebie. I lepiej trzymaj różdżkę w pogotowiu. On tak łatwo nie odpuści. Następnym razem będzie z kolegami. Nie chodź lepiej sam na po szkole.

     Tylko tego mu jeszcze brakowało – żeby bał się wyjść z pokoju wspólnego.

     Ze złością wyciągnął różdżkę z torby i wsunął ją w rękaw swetra. Niech Ślizgon teraz spróbuje mu stanąć na drodze. Regulamin regulaminem, ale jeśli jeszcze raz spróbuje go zaatakować, rozniesie go na strzępy.




.........................................................................
Czy i u Was czuć już w powietrzu wiosnę? Pewnie za szybko wpadam w euforię, ale dzisiaj naprawdę czułam się, jakby zima się skończyła. Tymczasem mnie zaczęły się ferie. Tygodniowe, ale to i tak coś. A ferie plus takie ciepełko na dworze muszą zaowocować dobrym humorem.
Oglądałam ostatnio zwiastuny na różnych blogach i zapragnęłam też coś takiego stworzyć. Mam mnóstwo materiałów do filmiku, teraz jeszcze potrzebuję mnóstwo cierpliwości, żeby choć trochę poznać odpowiedni program.
Gdyby ktoś znał się na tym i byłby chętny podzielić się radami, byłabym bardzo szczęśliwa. Pozdrawiam każdą zbłąkaną duszyczkę, która jakimś cudem tutaj trafi.

8 komentarzy:

  1. Gratulacje! Zostałaś nominowana do LBA! Więcej u mnie ---> http://fearless-niall-horan-fanfiction.blogspot.com/2014/02/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie przepadałam za klimatami Harry'ego Pottera, ale to opowiadanie jest po prostu... Wow. Genialne opisy, oby tak dalej :)
    life-is-brutal-sweetie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Taak u mnie jest 12 stopni na termometrze! ;3
    Ja skończyłam właśnie ferie :c
    Obserwuję (jeśli spodoba Ci się mój blog, również go zaobserwuj,sprawi mi to wielką radość)
    Świetny rozdział! c:
    Zapraszam :
    unnormall.blogspot.com
    Proszę o klikanie w baner Sheinside, będę bardzo wdzięczna! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam do Ciebie kilka godzin temu i pochłonęłam wszystkie rozdziały na raz :) Szczerze mówiąc nigdy nie przepadałam z blogami o "nowym pokoleniu" ale czytając Twój zupełnie zmieniłam zdanie! Na początku trochę gubiłam się bo tylu tutaj bohaterów ale po kilku rozdziałach już połapałam się co i jak :) Obserwuję i będę czekała z niecierpliwością na kolejne rozdziały. Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalej poszukiwania i co skrywa pamiętnik Hermiony (mam nadzieję, że szybko zorientują się, że jest w posiadaniu Maude). Jeżeli będziesz miała czas i ochotę to zajrzyj do mnie, pozdrawiam! :) [whispered-oath]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za przemiły komentarz. To strasznie miłe.
      Ilość bohaterów jest zatrważająca, wiem o tym - ale cóż poradzę na to, że uwielbiam tworzyć nowe postacie :)
      Kolejny rozdział już napisany, więc lada dzień zostanie opublikowany.
      Pozdrawim.

      Usuń
  5. Zapraszam na bloga - http://looveislove.blogspot.com/ Dopiero zaczynam :))
    Chętnie zaobserwuje ;3 Świetne opowiadanie !
    Pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę uwierzyć. Jak ktoś może mieć taki talent? To jest wspaniale! Perfekcyjne! Najlepsze ☺☺ xoxoxoxo
    kisstruelove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie mogę O.o przeczytałam ten rozdział 2 razy XD No ale nic świetny:33
    Zapraszam : http://idealnyangieswiat.blogspot.com/ c":

    OdpowiedzUsuń