- Witajcie, młodzi
czarodzieje, w Hogwarcie – profesor Union uśmiechnęła się
ciepło, omiatając wzrokiem Salę Wejściową i upewniając się, że
żaden zbłąkany pierwszoroczniak nie czai się w cieniu bocznych
korytarzy. - Dziś zaczyna się najwspanialsza przygoda w waszym
życiu. Miejsce to ma długą i chwalebną historię, a teraz wy
macie szansę mieć w niej swój udział. W ciągu najbliższych
siedmiu lat będziecie tutaj spali, spożywali posiłki i zawierali
przyjaźnie na całe życie. Ale przede wszystkim, będziecie
zgłębiać tajemnice magii. Wykorzystajcie ten czas dobrze, bo nie
będziecie mogli nigdy wrócić do tego momentu i zacząć wszystko
od początku. Niech każda wasza decyzja będzie przemyślana, a
każdy kolejny krok niech prowadzi was wzwyż. Za chwilę udacie się
za mną do Wielkiej Sali, gdzie odbędzie się Ceremonia Przydziału.
Kiedy już każdy z was zostanie przydzielony do jednego z czterech
domów Hogwartu, rozpocznie się uczta. Pilnujcie swoich prefektów.
Oni zaprowadzą was po posiłku do pokoi wspólnych waszych domów, a
w najbliższych tygodniach będą wam nieustannie służyć pomocą.
To samo dotyczy nauczycieli. Możecie zwracać się do nas z każdym
problemem czy pytaniem. A teraz, moi drodzy, ustawcie się w równym
rzędzie, i chodźcie za mną.
Maude uśmiechnęła
się szeroko i uniosła dumnie głowę, odrzucając do tyłu swoje
bujne blond loki. Jako jedyna z grupki zgromadzonych jedenastolatków,
nie bała się tego, co czekało na nią za wysokimi drzwiami
Wielkiej Sali. Była Weasley i wiedziała, że do jakiegokolwiek domu
nie trafi, nikt nie będzie miał o to do niej pretensji. Rodzice
zawsze będą z niej dumni, a ona z całych sił będzie starała się
być najlepszą. A jej rodzeństwo na pewno jej w tym pomoże.
Drzwi Wielkiej Sali
nawet nie zaskrzypiały, kiedy profesor Union machnęła różdżką,
a rzeźbione odrzwia zaczęły się rozsuwać. Dopiero kiedy z cichym
stukotem uderzyły o ścianę, siedzący przy czterech długich
stołach uczniowie zdali sobie sprawę, że zaczyna się Ceremonia
Przydziału. Ucichły wszystkie rozmowy, a wielu z Hogwartczyków
zaczęło w grupce pierwszoroczniaków wypatrywać swojego młodszego
rodzeństwa.
Maude szybko
rozejrzała się po Wielkiej Sali. Chociaż odkąd sięgała
pamięcią, stale męczyła swoją rodzinę o opowieści o Hogwarcie,
nic nie mogło przygotować jej na ten widok. Czuła się
niesamowicie mała wśród wysokich kamiennych ścian, z wiszącymi
na nich kobiercami i obrazami, oraz pod zaczarowanym sklepieniem,
którego piękna nie oddawał żaden z przeczytanych czy usłyszanych
przez nią opisów. Chciwie chłonęła wzrokiem wszystkie otaczające
ją cuda, czując, jak uśmiech na jej twarzy robi się coraz szerszy
i szerszy.
Profesor Union
przeprowadziła ich przez całą Wielką Salę, aż zatrzymali się
naprzeciwko stołu nauczycielskiego, stojącego na podwyższeniu. Na
honorowym miejscu znajdował się niski drewniany stołek, a na nim
wyświechtana tiara, której pierwotny kolor dawno już przestał być
rozpoznawalny. Młoda Weasley zauważyła, że stojąca obok niej
dziewczyna krzywi się na widok nakrycia głowy, zupełnie, jakby
nigdy wcześniej nie słyszała o tym, ile lat ma Tiara Przydziału.
- Teraz zacznę
wyczytywać was z listy. Kiedy usłyszycie swoje imię i nazwisko,
podejdźcie do stołka, a profesor Xintry nałoży wam na głowę
Tiarę. Jako pierwszą zapraszam Bee Mary.
Maude starała się
zapamiętywać twarze i należące do nich imiona, szybko jednak się
pogubiła. Kiedy profesor Union przeszła do nazwisk na literę „m”,
dziewczyna zaczęła się niecierpliwić. Wychyliła się zza
stojącego przed nią chłopca i popatrzyła na stojący najbliżej
niej stół Krukonów. Wśród siedzących przy nim wychowanków
Ravenclawu dostrzegła wpatrzoną w nią Irmę. Siostra uśmiechnęła
się do niej i pokazała, że trzyma za nią kciuki. Siedząca obok
niej blondynka pomachała do niej, jakby przywoływała ją do ich
stołu.
- Będziesz w
Ravenclaw? - spytała stojąca obok niej dziewczyna, o wielkich,
zielonych oczach.
- Skąd mam
wiedzieć? - odwarknęła Maude. Nie miała ochoty tłumaczyć teraz,
że to kompletna głupota i niepotrzebny stres myśleć o tym, do
którego domu się dostanie, nim jeszcze w ogóle znajdzie się w
Hogwarcie. Dla niej nie było żadnej różnicy.
- Ja na pewno będę
w Gryffindorze. Muszę być w Gryffindorze – kontynuowała szeptem
niezrażona zielonooka. - Moja siostra jest w Gryffindorze, na
trzecim roku. Zresztą, cała moja rodzina była gryfonami. A twoja
to Krukoni?
- Mój brat jest w
Gryffindorze.
Maude spojrzała na
stojący pod ścianą stół, szukając znajomych twarzy. Znalezienie
ich nie trwało długo, ponieważ większość Weasleyów i wszyscy
Potterowie byli w Gryffindorze. Dziewczynie przemknęło przez głowę,
że dobrze byłoby być z nimi. No i był tam Nathan. Jego było
łatwiej zmanipulować niż Irmę.
- Reed Amanda.
Zielonooka prawie
podbiegła do stołka. Maude wpatrywała się uważnie w pojawiający
się na jej twarzy szeroki uśmiech i dłonie zaciskające się w
pięści.
- Gryffindor –
mruknęła pod nosem.
- Gryffindor! -
krzyknęła Tiara, a uradowana Amanda zeskoczyła ze stołka i uszyła
w kierunku wiwatującego stołu Gryfonów.
Maude pomyślała,
że teraz chyba jednak wolałaby dostać się do Ravenclaw. Panna
Reed nie wywarła na niej zbyt dobrego wrażenia podczas podróży do
Hogwartu. Wydawała się pochodzić ze starej epoki, a jej sposób
myślenia niezwykle irytował Weasley, która wychowana została bez
charakterystycznych dla starych rodów czarodziei zasad. Stereotypowe
myślenie było jej zupełnie obce, a wszelkie jego przejawy
wywoływały w niej złość. Dlatego też wolała nie dzielić
dormitorium z dziewczyną, która „musi być w Gryffindorze, bo jej
rodzina tam była”.
- Weasley Maude.
Przy stole gryfonów
rozległy się głośne gwizdy i pokrzykiwania. To Leslie i Elvira
dodawały jej otuchy. Blondynka uśmiechnęła się lekko czując, że
zaczyna się denerwować. Na trzęsących się nogach podeszła do
stołka i pozwoliła profesor Xintry włożyć sobie na głowę Tiarę
przydziału.
Zachłysnęła się
powietrzem, kiedy w jej głowie rozległ się cichy głosik.
Wiedziała, oczywiście, że Tiara ma w zwyczaju zwracać się do
uczniów w ten sposób, było to jednak tak dziwne uczucie, że nie
mogła się nie wzdrygnąć.
- Hm, co my tu mamy?
W głowie mnóstwo pomysłów, w sercu odwaga i dużo współczucia.
Jest też upór i mnóstwo dumy. Gdzie byś się tu najlepiej
sprawdziła? Slytherin? Nie... Masz za gorące serce. Ravenclaw? Co
powiesz na dom Roweny? Nie. - Maude wstrzymała na chwilę oddech. -
Gryffindor!
Dumna jak paw
ruszyła w kierunku stołu swojego domu. Jestem gryfonką, jestem
gryfonką, jestem gryfonką – nuciła w myślach. Z rozmachem
odrzuciła szatę, kiedy siadała na ławce obok brata.
- Gratulację, mała
– uściskał ją Nathan. - Trafiłaś do najbardziej elitarnego
domu w Hogwarcie.
Weasley rozejrzała
się po otaczających ją twarzach. Była tu prawie cała jej
rodzina. Oprócz Irmy tylko dwoje z Weasley'ów nie trafiło do
Gryffindoru. A teraz ona też tu była, w Hogwarcie.
- Teraz to dopiero
będzie zabawa – mruknęła sama do siebie, sięgając po dzban
soku dyniowego.
***
Witam serdecznie na moim nowym blogu. Jak widać, jest to opowiadanie potterowskie, a akcja toczy się w czasach, które większość nazywa czasami "nowego pokolenia". Moi bohaterowie jak najbardziej należą do nowego pokolenia, nie są to jednak postaci opisane w ostatnim rozdziale Insygniów Śmierci przez panią Rowling. Księga Losu jest kontynuacją opowiadania, które pisałam kiedyś na onecie. Akcja pierwszej części rozpoczęła się, kiedy Harry Potter zaczynał piąty rok nauki, natomiast druga część skończyła się, hm... trzy lub cztery lata po zakończeniu przez niego Hogwartu. Wydarzenia opisane w tomach V, VI i VII nie miały więc w mojej historii miejsca, dlatego też u mnie wciąż żyją osoby, które zginęły w książce, natomiast nie ma tych, które zabić postanowiłam tylko ja.
Niebawem na blogu pojawi się drzewo genealogiczne oraz zakładka Bohaterowie, żeby już nikt się nie gubił. Będzie też streszczenie poprzednich dwóch części, które, swoją drogą, planuję poprawić (a początkowe rozdziały napisać od nowa) i opublikować tutaj. Streszczenie to pomoże Wam zrozumieć czym jest Demelium i jak doszło do tego, że niektórych postaci, w wielu opowiadaniach odgrywających główne role, w mojej obsadzie już nie ma.
To chyba tyle z informacji wstępnych. Nigdy nie byłam zbyt dobra w takich dopiskach pod rozdziałami. Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam i przekonałam Was, że nieznajomość poprzednich dwóch części nie przeszkodzi Wam w zrozumieniu Księgi Losu.
Potterowe, czyli coś, co uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńBędę czytać. Znalazłam twój blog, bo poprosiłaś mnie o informowanie o notkach po moim marnym rozdziale pierwszym na szum-elfich-skrzydel.blogspot.com
Weszłam i co się okazuje? Potter! Czekam z niecierpliwością na kolejne notki :)
Informuj mnie u mnie w zakładce "otchłań" :)
Pozdrawiam!
Naprawdę długo zbierałam się, żeby przeczytać twoje opowiadanie. Na razie podoba mi się i wiem, że na pewno będę czytać. Powinnam napisać pod najnowszym postem, ale przeczytałam dopiero prolog, więc po co? Obserwuję i na pewno nadrobię te dwa rozdziały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na http://patiendo.blogspot.com/ oraz na http://ocrislum.blogspot.com/
Ogółem reprezentujesz wysoki poziom czytania.
OdpowiedzUsuńBardzo się wciągnęłam, postaram się szybko przeczytać dalsze rozdziały.
Powodzenia, życzę dużo weny. ^^
Zapraszam.
http://chizu-chan-opowiadania.blogspot.com/
Właśnie odkryłam Twojego bloga i dłuższą chwile zajęło mi ogarnięcie bohaterów :D
OdpowiedzUsuńtylu jeszcze chyba nie widziałam w żadnym opowiadaniu :P
Nie wiem jeszcze czy dalej prowadzisz tego bloga ale mam nadzieję, że tak bo prolog mnie wciągnął na maksa.
Wspominałaś coś, że księga losu jest kontynuacją poprzedniego opowiadania poproszę o link bo chciałabym poznać tą historię od początku do końca ;))
Pozdrawiam, nowa czytelniczka :)