niedziela, 7 kwietnia 2013

Księga Losu - Prolog



- Witajcie, młodzi czarodzieje, w Hogwarcie – profesor Union uśmiechnęła się ciepło, omiatając wzrokiem Salę Wejściową i upewniając się, że żaden zbłąkany pierwszoroczniak nie czai się w cieniu bocznych korytarzy. - Dziś zaczyna się najwspanialsza przygoda w waszym życiu. Miejsce to ma długą i chwalebną historię, a teraz wy macie szansę mieć w niej swój udział. W ciągu najbliższych siedmiu lat będziecie tutaj spali, spożywali posiłki i zawierali przyjaźnie na całe życie. Ale przede wszystkim, będziecie zgłębiać tajemnice magii. Wykorzystajcie ten czas dobrze, bo nie będziecie mogli nigdy wrócić do tego momentu i zacząć wszystko od początku. Niech każda wasza decyzja będzie przemyślana, a każdy kolejny krok niech prowadzi was wzwyż. Za chwilę udacie się za mną do Wielkiej Sali, gdzie odbędzie się Ceremonia Przydziału. Kiedy już każdy z was zostanie przydzielony do jednego z czterech domów Hogwartu, rozpocznie się uczta. Pilnujcie swoich prefektów. Oni zaprowadzą was po posiłku do pokoi wspólnych waszych domów, a w najbliższych tygodniach będą wam nieustannie służyć pomocą. To samo dotyczy nauczycieli. Możecie zwracać się do nas z każdym problemem czy pytaniem. A teraz, moi drodzy, ustawcie się w równym rzędzie, i chodźcie za mną.
Maude uśmiechnęła się szeroko i uniosła dumnie głowę, odrzucając do tyłu swoje bujne blond loki. Jako jedyna z grupki zgromadzonych jedenastolatków, nie bała się tego, co czekało na nią za wysokimi drzwiami Wielkiej Sali. Była Weasley i wiedziała, że do jakiegokolwiek domu nie trafi, nikt nie będzie miał o to do niej pretensji. Rodzice zawsze będą z niej dumni, a ona z całych sił będzie starała się być najlepszą. A jej rodzeństwo na pewno jej w tym pomoże.
Drzwi Wielkiej Sali nawet nie zaskrzypiały, kiedy profesor Union machnęła różdżką, a rzeźbione odrzwia zaczęły się rozsuwać. Dopiero kiedy z cichym stukotem uderzyły o ścianę, siedzący przy czterech długich stołach uczniowie zdali sobie sprawę, że zaczyna się Ceremonia Przydziału. Ucichły wszystkie rozmowy, a wielu z Hogwartczyków zaczęło w grupce pierwszoroczniaków wypatrywać swojego młodszego rodzeństwa.
Maude szybko rozejrzała się po Wielkiej Sali. Chociaż odkąd sięgała pamięcią, stale męczyła swoją rodzinę o opowieści o Hogwarcie, nic nie mogło przygotować jej na ten widok. Czuła się niesamowicie mała wśród wysokich kamiennych ścian, z wiszącymi na nich kobiercami i obrazami, oraz pod zaczarowanym sklepieniem, którego piękna nie oddawał żaden z przeczytanych czy usłyszanych przez nią opisów. Chciwie chłonęła wzrokiem wszystkie otaczające ją cuda, czując, jak uśmiech na jej twarzy robi się coraz szerszy i szerszy.
Profesor Union przeprowadziła ich przez całą Wielką Salę, aż zatrzymali się naprzeciwko stołu nauczycielskiego, stojącego na podwyższeniu. Na honorowym miejscu znajdował się niski drewniany stołek, a na nim wyświechtana tiara, której pierwotny kolor dawno już przestał być rozpoznawalny. Młoda Weasley zauważyła, że stojąca obok niej dziewczyna krzywi się na widok nakrycia głowy, zupełnie, jakby nigdy wcześniej nie słyszała o tym, ile lat ma Tiara Przydziału.
- Teraz zacznę wyczytywać was z listy. Kiedy usłyszycie swoje imię i nazwisko, podejdźcie do stołka, a profesor Xintry nałoży wam na głowę Tiarę. Jako pierwszą zapraszam Bee Mary.
Maude starała się zapamiętywać twarze i należące do nich imiona, szybko jednak się pogubiła. Kiedy profesor Union przeszła do nazwisk na literę „m”, dziewczyna zaczęła się niecierpliwić. Wychyliła się zza stojącego przed nią chłopca i popatrzyła na stojący najbliżej niej stół Krukonów. Wśród siedzących przy nim wychowanków Ravenclawu dostrzegła wpatrzoną w nią Irmę. Siostra uśmiechnęła się do niej i pokazała, że trzyma za nią kciuki. Siedząca obok niej blondynka pomachała do niej, jakby przywoływała ją do ich stołu.
- Będziesz w Ravenclaw? - spytała stojąca obok niej dziewczyna, o wielkich, zielonych oczach.
- Skąd mam wiedzieć? - odwarknęła Maude. Nie miała ochoty tłumaczyć teraz, że to kompletna głupota i niepotrzebny stres myśleć o tym, do którego domu się dostanie, nim jeszcze w ogóle znajdzie się w Hogwarcie. Dla niej nie było żadnej różnicy.
- Ja na pewno będę w Gryffindorze. Muszę być w Gryffindorze – kontynuowała szeptem niezrażona zielonooka. - Moja siostra jest w Gryffindorze, na trzecim roku. Zresztą, cała moja rodzina była gryfonami. A twoja to Krukoni?
- Mój brat jest w Gryffindorze.
Maude spojrzała na stojący pod ścianą stół, szukając znajomych twarzy. Znalezienie ich nie trwało długo, ponieważ większość Weasleyów i wszyscy Potterowie byli w Gryffindorze. Dziewczynie przemknęło przez głowę, że dobrze byłoby być z nimi. No i był tam Nathan. Jego było łatwiej zmanipulować niż Irmę.
- Reed Amanda.
Zielonooka prawie podbiegła do stołka. Maude wpatrywała się uważnie w pojawiający się na jej twarzy szeroki uśmiech i dłonie zaciskające się w pięści.
- Gryffindor – mruknęła pod nosem.
- Gryffindor! - krzyknęła Tiara, a uradowana Amanda zeskoczyła ze stołka i uszyła w kierunku wiwatującego stołu Gryfonów.
Maude pomyślała, że teraz chyba jednak wolałaby dostać się do Ravenclaw. Panna Reed nie wywarła na niej zbyt dobrego wrażenia podczas podróży do Hogwartu. Wydawała się pochodzić ze starej epoki, a jej sposób myślenia niezwykle irytował Weasley, która wychowana została bez charakterystycznych dla starych rodów czarodziei zasad. Stereotypowe myślenie było jej zupełnie obce, a wszelkie jego przejawy wywoływały w niej złość. Dlatego też wolała nie dzielić dormitorium z dziewczyną, która „musi być w Gryffindorze, bo jej rodzina tam była”.
- Weasley Maude.
Przy stole gryfonów rozległy się głośne gwizdy i pokrzykiwania. To Leslie i Elvira dodawały jej otuchy. Blondynka uśmiechnęła się lekko czując, że zaczyna się denerwować. Na trzęsących się nogach podeszła do stołka i pozwoliła profesor Xintry włożyć sobie na głowę Tiarę przydziału.
Zachłysnęła się powietrzem, kiedy w jej głowie rozległ się cichy głosik. Wiedziała, oczywiście, że Tiara ma w zwyczaju zwracać się do uczniów w ten sposób, było to jednak tak dziwne uczucie, że nie mogła się nie wzdrygnąć.
- Hm, co my tu mamy? W głowie mnóstwo pomysłów, w sercu odwaga i dużo współczucia. Jest też upór i mnóstwo dumy. Gdzie byś się tu najlepiej sprawdziła? Slytherin? Nie... Masz za gorące serce. Ravenclaw? Co powiesz na dom Roweny? Nie. - Maude wstrzymała na chwilę oddech. - Gryffindor!
Dumna jak paw ruszyła w kierunku stołu swojego domu. Jestem gryfonką, jestem gryfonką, jestem gryfonką – nuciła w myślach. Z rozmachem odrzuciła szatę, kiedy siadała na ławce obok brata.
- Gratulację, mała – uściskał ją Nathan. - Trafiłaś do najbardziej elitarnego domu w Hogwarcie.
Weasley rozejrzała się po otaczających ją twarzach. Była tu prawie cała jej rodzina. Oprócz Irmy tylko dwoje z Weasley'ów nie trafiło do Gryffindoru. A teraz ona też tu była, w Hogwarcie.
- Teraz to dopiero będzie zabawa – mruknęła sama do siebie, sięgając po dzban soku dyniowego.

                                        


                                                                            ***


Witam serdecznie na moim nowym blogu. Jak widać, jest to opowiadanie potterowskie, a akcja toczy się w czasach, które większość nazywa czasami "nowego pokolenia". Moi bohaterowie jak najbardziej należą do nowego pokolenia, nie są to jednak postaci opisane w ostatnim rozdziale Insygniów Śmierci przez panią Rowling. Księga Losu jest kontynuacją opowiadania, które pisałam kiedyś na onecie. Akcja pierwszej części rozpoczęła się, kiedy Harry Potter zaczynał piąty rok nauki, natomiast druga część skończyła się, hm... trzy lub cztery lata po zakończeniu przez niego Hogwartu. Wydarzenia opisane w tomach V, VI i VII nie miały więc w mojej historii miejsca, dlatego też u mnie wciąż żyją osoby, które zginęły w książce, natomiast nie ma tych, które zabić postanowiłam tylko ja.
Niebawem na blogu pojawi się drzewo genealogiczne oraz zakładka Bohaterowie, żeby już nikt się nie gubił. Będzie też streszczenie poprzednich dwóch części, które, swoją drogą, planuję poprawić (a początkowe rozdziały napisać od nowa) i opublikować tutaj. Streszczenie to pomoże Wam zrozumieć czym jest Demelium i jak doszło do tego, że niektórych postaci, w wielu opowiadaniach odgrywających główne role, w mojej obsadzie już nie ma.
To chyba tyle z informacji wstępnych. Nigdy nie byłam zbyt dobra w takich dopiskach pod rozdziałami. Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam i przekonałam Was, że nieznajomość poprzednich dwóch części nie przeszkodzi Wam w zrozumieniu Księgi Losu.

4 komentarze:

  1. Potterowe, czyli coś, co uwielbiam :)
    Będę czytać. Znalazłam twój blog, bo poprosiłaś mnie o informowanie o notkach po moim marnym rozdziale pierwszym na szum-elfich-skrzydel.blogspot.com
    Weszłam i co się okazuje? Potter! Czekam z niecierpliwością na kolejne notki :)
    Informuj mnie u mnie w zakładce "otchłań" :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę długo zbierałam się, żeby przeczytać twoje opowiadanie. Na razie podoba mi się i wiem, że na pewno będę czytać. Powinnam napisać pod najnowszym postem, ale przeczytałam dopiero prolog, więc po co? Obserwuję i na pewno nadrobię te dwa rozdziały.
    Pozdrawiam i zapraszam na http://patiendo.blogspot.com/ oraz na http://ocrislum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogółem reprezentujesz wysoki poziom czytania.
    Bardzo się wciągnęłam, postaram się szybko przeczytać dalsze rozdziały.
    Powodzenia, życzę dużo weny. ^^
    Zapraszam.
    http://chizu-chan-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie odkryłam Twojego bloga i dłuższą chwile zajęło mi ogarnięcie bohaterów :D
    tylu jeszcze chyba nie widziałam w żadnym opowiadaniu :P
    Nie wiem jeszcze czy dalej prowadzisz tego bloga ale mam nadzieję, że tak bo prolog mnie wciągnął na maksa.
    Wspominałaś coś, że księga losu jest kontynuacją poprzedniego opowiadania poproszę o link bo chciałabym poznać tą historię od początku do końca ;))
    Pozdrawiam, nowa czytelniczka :)

    OdpowiedzUsuń